18 lat to niewiele,jednak wystarczajaco duzo,aby widziec wokol beznadzieje i bezradnosc-ponure zycie w ponurym miejscu jakim byla mala wioska.
Marta przechodzila czesto obok rozpadajacej sie lawki na ktorej to co dnia,rano czy wieczorem, gromadzili sie starcy.
Potem widywala ich w kosciele,potem na laweczce,nie uszlo na sucho zadnej zywej duszy- od domyslow i plotek az sie trzesly rozpadajace sie od starosci chaty.
Marta wiele razy myslala,ze pewnie skonczy tak jak oni na laweczce i ta mysl przyprawiala ja o mdlosci-
-Nigdy!!!-powiedziala pewnego razu glosno do siebie,niedoczekanie!
W szkole szlo jej slabo,zawsze tak bylo,bo to albo nauczyciel nie przyszedl do szkoly,albo ona popedzila z innymi na wagary- patowa sytuacja.
Rodzice zawsze jej powtarzali ze ziemia,to najcenniejsza rzecz w zyciu czlowieka,nie jakies tam szkoly ,ale ziemia.
Od sluchania wiedly jej uszy a ojciec cieszyl sie na sama mysl,ze dziewucha slabo sie uczy- no to zostania w zagrodzie,potem jakis zieciulek i cacy.
Marta znala zamiary ojca,ale nie chciala sie sprzeciwiac,bo to malo dostalo jej sie za pyskowanie staremu?
Raz kazal jej przyprowadzic krowy z rozlewiska,byl wieczor,kolezanki juz przebieraly nogami zeby isc na dyskoteke w pobliskiej remizie,no to zamiast sluchac ojca,zrobila sie na "miastowa" i ruszyly na dysko.
Oj co to sie dzialo !!!,
Tanczyla wlasnie wolnego z Krzysiem,nagle wokolo zaczyna sie pisk i wrzask,ktory szybko wybudzil ja z milosnego letargu
- Gdzie jest ta latawica?- wrzeszczy glos mezczyzny
Wszyscy rozpierzchli sie pod sciany,a na sale wpada rozwscieczony ojciec Marty,trzymajac w rece porzadny skrecony bicz.
Rozglada sie po sali,ale nie widzi Marty,nagle uslyszal w tlumie czyjs szloch- to byla Marta
-A to tak cie z matka wychowalim,zebys mi sie po remizach szwedala,ty latawico jedna,a gdzie krowy,com ci kazol przyprowadzic-gdzie!
Ojciec wydzieral sie coraz bardziej a Marta umierala po raz pierwszy w swoim krotkim zyciu.
Probowal ja uderzyc ale stojacy chlopcy porwali ja i przerzucili przez okno- zaczela uciekac,zaczela sie potykac upadac,podnosic i upadac-upadla i tak pozostala,tylko po to aby poprzysiac sobie,ze ucieknie stad na zawsze.
Nastepnego rana,jeszcze przed pojsciem do kosciola ,ojciec powiedzial tak:
-Widze corka,ze za nic masz nasze ojcowskie nauki,za nic kosciolowe przykazania,nie chcesz sie uczyc bo ci ino pstro w glowie -to cie wydoma z matka za chlopa,nawet juz momy upatrzonego jednego.
Marta poderwala sie na rowne nogi i z wykrzywiona mina wykrzyknela
-Nie!!!-jestem jeszcze za mloda,nie chce zadnego chlopa! ,nie chce do ziemi!-chce do swiata .
Cdn.
Pozdrawiam!
Jola.
Brak kategorii